Yaro


wszędzie dobrze gdzie nas nie widzą


jak ptak z gniazda wyfrunąłem z domu
uciekło razem ze mną dwadzieścia parę lat
czas maluje witraże na twarzy
znacząc każdą zmarszczkę
w bruzdach dłoni zapisany ślad 
 
 udręką wędrówka szukam miejsca
cyganeria to ja
nocleg w wozie Drzymały
wygnaniec wróżący z gwiazd
i ze wszystkiego co magiczne
 
 nieosiągalny horyzont ciągle oddala się
nie mam sił toczyć gówniany los na sam szczyt
raz tutaj raz tam
 
znam ludzi poznałem ich
intencjami różnią się w zależności co czują
gdy widzą mnie
witają się bądź też nie
 
 wychodząc nie domknąłem drzwi
matka nie zamykała ich czekała mnie
wracam po latach do gniazda
przekraczam próg
 
 w ramionach matki ciepło
zapach chleba spokój domu
zamykam drzwi tata śpi



https://truml.com


print