Yaro


byliśmy dziećmi


w dłoniach przynieś zapach chleba 
przykrótkie dni dziecinnych lat 
jakby kogoś ktoś gonił przemijał czas 
biegłem z wiatrem w różne strony 
przybyłem  znikąd jak każdy z nas  
 
zapach słomy  siana 
łąki skoszone zielone dywany 
ściernisko raniło łydki 
wieczorami przy ognisku 
opowieści
drobne sprawy jakże były ważne 
 człowiek był wolny niewinny 
jak pierwszy dzień wiosny 
 
upłynął czas 
wpadliśmy w wir
życiowych nierównych szans
szkoła praca używki 
przerwany sen 
kołowrót
w kołchozie zakazanych marzeń 
w środku mieszka wolność 
ślizgam się po życia szkle 
 
daleko jest dom zamieszkam w nim 
gdy sny utopią nierealny  świat zdarzeń 



https://truml.com


print