Yaro


wyboista droga


nade mną ciężkie niebo 
w sercu słów sztylety ranią nieustanie 
chłodny oddech na twojej szyi 
nocą ciemną przytul do piersi 
 
myśli kokon krepuje ciało 
po nici Ariadny wychodzą na prostą 
droga wyboista kłody złe wróżby 
nie mam sił by iść prowadzi mnie ktoś 
 
wybaczam sobie i innym 
wspólnie przeżyte dni 
bylejakość na mej skroni lśni 
skręt za skrętem ściska  trzewia 
 
spuszczony wzrok widzi obrazy zaprzeszłe 
smaruję miłością kromkę podaję ci 
nie chcesz wziąć mówisz że idziesz swoją drogą 
świat jest lepszy mimo że błądzimy w snach 
 
szukając siebie znajdujemy strach 
mętną wodę łyk wina na szarość dnia
płyną lata w niepewności pór roku 
zasypiam z nadzieją na lepsze chwile



https://truml.com


print