smokjerzy


list do nikogo


ile tu życia
cisza tłusta od nieróbstwa
smutna roślina którą wyleczyłem z pijaństwa
obsrana szyba
ale muchy stąd uciekły
tak samo jak myszy wspomnienia nadzieja dźwięk
chyba że dopada mnie atak kaszlu
wtedy słychać nerwowe wystrzały płuc
a brzuch rusza się jakoś tak śmiesznie
oddzielnie
sprawiając błędne wrażenie 
że ktoś tu jeszcze jest
otwieram przypadkową książkę
w przypadkowym miejscu
nad nami
na brudnym niebie
stoi słońce
jak  wielka żółta wesz
ech panie różewicz chyba 
siedział pan
w tym samym pokoju patrzył
na ten sam sufit
i światłem mętnym jak mocz
rzygała na pana ta sama żarówka
jest jakiś ruch
to stopa walczy na dwóch frontach
jakby równocześnie chciała uwolnić się 
od reszty nogi i podłoża
walcz stopo
może wyrosną ci wielkie skrzydła
może odlecisz od tego ciała od tego pokoju
w sen mniej śmierdzący
może nawet uda ci się wypełnić 
jakieś przeznaczenie
zostawić wyraźny ślad
i ktoś kiedyś napisze
oto ślad stopy która miała więcej odwagi
niż jej właściciel
 
poza tym nic 
jeszcze tylko kurz się unosi
a gdzieś hen daleko na alarm bije dzwon 
wciąż chyba moje
serce



https://truml.com


print