Belamonte/Bożydar


Tło (ODWAGA NA PSTRYM KONIU JEŹDZI)


każda udana próba pieśni/piosenki to bogate i spokojne tło
nawet ryku zabójcy
tła pulsują, gdy ty krzyczysz
toną w wilgotnym mroku gdy świecisz
wzięte z intuicji pokoleń i twego początku, który nie był twoim
przechodzenie bólu w zasłony niewyrażonych skarg i podskoków bransoletek świętej Rity
falowanie bioder i wezbranych potoków
nakrycie przyrodzenia i głowy
które prowadzą rozmowy
 
 
miecz niechaj tnie
karmienie wrony wyprutymi wnętrznościami
nie wstawiłem herbaty na ogień, nie wsypałem
nie wybierałem legowiska odpowiedniego na tę porę roku
przed zapaleniem światła rozpalenie ogniska
przed obiadem polowanie
przed seksem modlitwa
miecz niechaj tnie
ułatwienia zabijają duszę
 
 
rzeki i karaluchy, wichry latawce, dzieci z grabkami latawcami i kubeczkami
dzieci w ogniu się bawiące i w pożarze krwi pluskające się po całych dniach
zapinki mantyli z gwiazd, pod którą jest żywa śmierć, sypią się niczym iskry lodu na drogę
nóg węży płaczących skrzydeł płetw paraboli esów floresów tła
 
 
nie mam szans spotkać zapomnienia w ramionach
jestem sam bez rąk i nóg, które się pochowały
i tylko nerw pali siebie w próżni
bo przepaść i fala tsunami są wampirami codzienności
spontaniczne zamyślenia tła i bezmyślne chwile rozpaczy się przenikają
 
 
popuszczam
 
 
wyprowadzam wprowadzanie długopisu w zapomniany okrężny ruch duszy
 
 
aleś się wyłożył temu bydlakowi, nici z zemsty
 
 
coś jednak uśmiecha się we mnie do słoneczności w twarzach
i wspólnie z duszą czekam na seks bez początku i końca
 
 
i marudzę dużo, mówię do siebie, ale nie straciłem człowieczeństwa
zawsze jestem śmieszny i ogarnia mnie chichot nad sobą
w którym spotyka się tło z głosem
albo z ograniczoną polifonią
 



https://truml.com


print