Pi.


black hole


i co z tego, że dotąd nie wiedzieliśmy, jak niewiele dzieli 
nas od wieczności. wymyślona niegdyś teza nie załatwia 
sprawy. to było tylko nieudokumentowane podejrzenie.

do teraz. może i lepiej nie być świadomym, że gdzieś 
tam kiedyś zbiegną się wszystkie sekundy, neurony, fabuły 
niejednokrotnie pozbawione sensu, puenty bez kulminacji,

oraz wszystkie te błędy, na których poprawienie marnotrawimy 
doczesność życia. może lepiej było trwać w złudzeniu, że nic 
nie musi być przebaczone, że można posolić zimne kakao,

przekroczyć dozwoloną w terenie zabudowanym, przekłamać 
coś dla świętego spokoju, utopić się w cichym rozgoryczeniu, 
albo poddać furii nadciągającego przenicowania. nigdy nie łkać.

teraz gdy już wszystko wiemy, trzeba jednak wykupić moralne 
ubezpieczenie. na wypadek buntu powszechnej grawitacji. 
teraz gdy już wiemy, że znikamy - zniknijmy nadświadomie.



https://truml.com


print