Pi.


Zajączki


Kochają mnie zatłuszczeni mężczyzni około czterdziestki.
Ci z lodowatym pustym łóżkiem i ci z porywczą ciężką ręką.
Albo kochają mnie bladzi chłopcy, od trzydziestu pięciu lat wzwyż.
Ci zawieszeni gdzieś w próżni pomiędzy poprzednimi żonami. 
 
A One patrzą na mnie z bezimiennych zdjęć w małżeńskich sypialniach. 
Wciąż uwieszone na szyi. Wciąż rozdyndane jak kamienne sople chłodu. 
Hipnotyzują, gdy kochają mnie śmieszni tatuśkowie po pięćdziesiątce.
 
Uwielbiam faceta. Ma dwadzieścia, najwyżej dwadzieścia trzy lata.
Ubóstwiam jego bezczelne wnętrze i tę słodką ciemność wewnątrz wnętrza.
Mówi, że nigdy nie miał czasu, aby znaleźć sobie odpowiednią kobietę. 
I nikt nie wisi na jego szyi. No może tylko srebrny krzyżyk na sznureczku.
 
Ten krzyż delikatnie drapie moją kość policzkową, kiedy On jest na górze. 
Ten krzyżyk wiruje i błyskocze mnie przez powieki. Zajączki! Wokół zajączki!
On nie przerywa. On się teraz uśmiechnie. Szczypnie mnie ustami w usta.

VERA POLOZKOVA
tłum. Piotr Mosoń



https://truml.com


print