Marek Gajowniczek


Ale dama...


Kto z nas na setkę się zagapił
I przeżył z niej trzy czwarte plus. 
Nie schował nic w Lesiaka szafie -
Miód będzie spijał z ust.
Na sofie rozciągnięta dama,
Zamglone przetrze szkła
I chociaż to nie Alabama -
Obietnic wiele ma.


Rozpala diabeł piec do rana.
Powoli znika chłód
I chociaż to nie Alabama,
Blues wolno wsiąka w lud.


Do puli diabeł wrzuca grosze.
Kopytem trzyma drzwi.
Nie wejdzie nikt tu bez zaproszeń.
Damulka marszczy brwi.
Rozdała już uśmiechy wszystkie.
Zna możliwości swoich próg.
Szoruje diabeł uśmiechniętym pyskiem
podwiązki długich nóg.
Długich, jak mosty San Francisco.
Ściśniętych liną warg.
Co miały, już rozdały wszystko.
Nie będzie żadnych skarg.


O - mówi diabeł - ale dama...
Rozkoszą oczaruje dramat,
Przy takiej, bez względu na gust 
Słodycze kłamstwa spijasz z ust.


Chęciami piekło brukowane
Lubieżny diabeł dobrze zna.
Rozpiera się jak lord nad ranem.
Z oczu mu spływa mgła.
Kudłate myśli powiązane
W czarne pończochy dwie.
Walory skrzętnie fryzowane
Stróż Anioł z głowy rwie.
Trzy czwarte z setki to za wiele.
Rachunek grzechów rób.
Kto chciał się wspinać na Kościelec
ma milczeć aż po grób!


A kto się wspinać nie potrafił -
Rozpacz jak czarna noc,
Nędzą za gardło go ucapi.
Zaciśnie bluesa moc.


O - mówi diabeł - ale dama...
Bluesa wysłucha, sucha sama
I tylko ślad po mokrej plamie
Zostanie z czci złożonej damie.



https://truml.com


print