Marzena Przekwas-Siemiątkowska


O dwa kroki


 


Na ten spacer pójdę sama. Długim korytarzem, pośpiesznie, dopinając płaszcz, byle do wyjścia. Rozsypałam nuty, to nic, przecież nie dotrę na lekcje. Grzeczność, a właściwie ciągłe ugrzecznienie nakazuje, by podnieść, co spadło. Grzeczność to dopasowanie się – komuś odpowiadamy, to znaczy, że jesteśmy wychowani.
Pochylam się, wirują wydrapani na ścianach ludzie. Dzięki bogu nie zwymiotuję pustki. O tej porze, sąsiadka odbiera Luizę, z zajęć dodatkowych. Sąsiad powiedział żonie, że obniżyli mu pensje i weźmie nadgodziny. Te nadgodziny, to pot w łóżku koleżanki po fachu. Nie wiem, czy ona mu, za to płaci. Jednak sytuacja materialna sąsiadów, nie poprawia się. Pozostali odsypiają nocne dyżury, ząbkowanie dzieci, śmierć matki, ojca, zaginięcie psa, kota. Po raz pierwszy nie ma znaczenia, czy drapowana bluzka opinia się na brzuchu, czy nie.
Zatrzymuję się, głaszczę ramiona. Za oknem nagie, zziębnięte Planty. Pięknie ubrana kobieta, trzepnęła małą w twarz. Odjechały, przerażona mamusia! Żółte auto prześlizgnęło się na czerwonym świetle.
Już czas. Odklejam wzrok od tego, co równoległe. Zbiegam ze schodów, w drzwiach potrąciłam staruszkę. Nic nie powiedziała, bo spodziewała się mnie, z równą mocą, jak anioła stróża. Pada deszcz, w każdej mniej zabudowanej przestrzeni wiatr dmie.
To uciekanie, dwa kroki przed sobą jest trudniejsze niż myślałam. Zwykłe pójście przed siebie, jest bardziej skomplikowane aniżeli bieg na przełaj. Jaki dystans można pokonać pierwszego dnia? To nie to, co myślisz. Chcę się zmierzyć z lękami: włochatymi pająki, które niespostrzeżenie włażą na plecy, by nagle pojawić się na policzku. Wyobraź sobie, że leżysz wśród dojrzałych papierówek, czytasz Błękitny zamek albo coś adekwatnego do scenerii – jednym słowem, odraczasz rzeczywistość. Właśnie w tym momencie, intruz biegnie wzdłuż kręgosłupa….
Boję się również bezdomności, a dokładniej brudu i zimna. Przeraża mnie niemożność zamknięcia okna na czas. Na samą myśl, o głodzie rzucam się na jedzenie. Spostrzeżenie, że jesteśmy śmiertelni powoduje u mnie, zachłyśnięcie śliną. Nie ma to nic wspólnego, z ropiejącymi migdałkami. Znam różne wersje na ich temat. W każdym razie ściśnięte gardło mam od zawsze. Najbardziej boli wieczorem, kiedy zamykam drzwi, idę do łóżka z komputerem. Zaciska się też rano, gdy muszę przyjąć, że to nie koniec.
To nie pora na telefony:
- Kup chleb. Trzeba zapłacić za przedszkole.
Idę przed siebie.



https://truml.com


print