Sztelak Marcin


Ucho van Gogha


 
Wyśrubowany do poziomu żalu
za grzech pierwszy – poezje
– urywam się w pół słowa.
 
Czekając na smak słońca
w ciągu ośmiu minut
zrzucam skórę.
 
Niepotrzebną w świetle
wschodu nad pustynią.
Tylko jałowe wiatry miasta
wypełniają drżeniem nagość.
 
Coraz cieplejsza strużka spływa
przez przeźroczyste ręce,
by ostatecznie wypełnić ziemię.
 
Błogosławieństwem narodzin
i nieodzownej śmierci.



https://truml.com


print