Marek Gajowniczek


Jesień idzie pod sąd


Jesień...Skąd ten zmęczenia ślad?
Wrzesień... mógłby nie liczyć lat.
W lesie... błądzi pamięć do dat.


Wczoraj w gabinecie był on.
Pora... chyba przenieść się stąd.
Fora... niespokojny rwie prąd.


Dziś... znów słoneczny jest dzień.
Iść... i usunąć się w cień?
Gdy... już się biorą za łby...
Świat mówi mi, że właśnie... o mnie?




Jesień... promyk nadziei padł.
Chce się... ale entuzjazm siadł.
Wrzesień... kogoś mianował PAD?


Drze się... konstytucyjny wpis.
Pnie się... w złotej jesieni PiS.
W KRS-ie stos list.


Znów wrócą deszczowe dni,
Znów będą powtarzać mi,
Że nie pomoże mi nic.
Natrętny wpis będzie znów o mnie?




Wrzesień... czeka ławka i park.
Jesień... wielki ciężar na kark,
Niesie...  prowincjonalny targ.


Jesień... jeszcze wyżyć się da...
Wrzesień... Klenczon nutkę swą gra,
Chcecie... Ale klęczeć!? - Nie ja!!!


Znów wrócą uparte dni.
Czas za mnie walczy i kpi,
Że to największy wasz błąd! 
Najwyższy Sąd będzie trwać we mnie...


wiecznie... lub nadaremnie.
 



https://truml.com


print