Maria Paszkowska


Nasze „Schody do nieba”


Twoja twarz – oaza spokoju i życiowego doświadczenia.
Oczy wiele widziały, ale wciąż ciekawe świata.
Twoje delikatne dłonie wiele obiecują.
Nigdy mnie nie dotykały, ale wyobrażam sobie,
Jakie by to było przyjemne.

Kobiecość to skarb, który głęboko
Był ukryty w moim „Ja”.
Właściwie już zapomniałam o niej
I nie czułam tak jak Kobieta.
„Motylki” spały snem wiecznym
Niczym zaklęci rycerze w Giewoncie.

Ale Ty się zjawiłeś na ścieżce mojego życia.
Los „wykręcił” nam taki numer.
Czy Wilk Stepowy może oswoić
Taką dzikuskę jak ja?
To niemożliwe! Niemożliwe?

Wszystko mnie drażniło i szokowało,
A Ty na to – „nie było tematu”
Parę razy się obraziłam, a było o co.
I co z tego? Bez Ciebie było jeszcze gorzej.

To niezwykła więź i wzajemne odczuwanie siebie.
Magnes przy tym, to mały „Pikuś”.
Już się nie obrażam, wiele zrozumiałam
I polubiłam dzięki Tobie.
Motylki obudziły się i czekają na uwolnienie.

Wiem, że przyjdzie taki dzień,
Gdy staniemy „twarzą w twarz”.
Spojrzę w błękit Twych oczu,
Ty w moje – zielone-szalone.
Twoje delikatne dłonie obejmą mnie,
Ja przytulę się do Ciebie mocno
I powiem…wiesz, co powiem.

I wtedy poznamy Siebie naprawdę i zaśpiewam:
„Och życie – kocham Cię nad życie!”

Miał być erotyk…

…dotykaj delikatnie, aksamitnie…
Jak tylko Ty potrafisz.



https://truml.com


print