Marek Gajowniczek


Ogniem i mieczem - Pieśnią i słowem


Naród finał zapamiętał. Bohunowi zdjęto pęta.
Odszedł wolno swoją drogą, jak iść wolni ludzie mogą.
Czy żałuje? Nikt nie pytał. Wiedziała Rzeczpospolita,
jak ciążyły wstydem czyny, kozaczyźnie Ukrainy.


Porażki zła pamięć wlecze. Palono ogniem i mieczem
bunty chłopstwa, bandy łyków. Sicz zaniosła się od krzyków,
a tatarska Krymska Orda równała do reszty w mordach.
Zwycięzca i pokonany długo lizał swoje rany.


Jazdę położono prochem, potem jeńców pod Batohem
mordowali Nogajowie. Było normą w dziczy głowie,
że należy rezać Lachy. Sława trafiała pod dachy.
Mołojecka - barbarzyńska, kresowa i ukraińska.


A nasi - wielcy rycerze, przewodniczkę mieli w wierze,
ale był straszny Jarema, że drugiego dotąd nie ma,
choć poznaliśmy przykłady okrucieństwa i zagłady.
Różna może być opowieść. Nie osądzi czynów człowiek.


Prawo - sobie, każdy sobie, wytłumaczy i dopowie.
Sumienie zawsze da znać. Jak z historią taką spać?
Heroiczną i przeklętą. Bohunowi zdjęto pęto.
Przestaje być bogobojna ludzka pamięć, gdy trwa wojna.


Propaganda - tajemnica. Przywołuje i podsyca
za diabelskim swym nakazem wybaczenie i odrazę.
Ognie zapala na kresach każda sprzeczność w interesach,
a te są już mocarstwowe. Nie są pieśnią. Nie są słowem.




  
 



https://truml.com


print