Sztelak Marcin


Pory karmień


W godzinie gdy jeszcze nie działa
siła ciążenia łykam pierwszą
porcję powietrza.
 
Przesyconego bredniami sublokatorów
najciemniejszego świata.
Przynajmniej z tych w zasięgu
rozczapierzonych palców.
 
Na nic kciuk przeciwstawny wciśnięty
pomiędzy drzwi, tym bardziej przymrużone
oko judasza.
 
Zresztą zasznurowane usta gościa
po drugiej stronie nie zwiastują
dobrej nowiny. Ani wiadomości.
 
Łyk drugi – wypełnienie, pora na ciąg
dalszy zabawy w kółko i romby.
Dopóki zegar nie wybije
okna aby uwolnić. Powietrze.



https://truml.com


print