Sztelak Marcin


(Para)filia


 
Poproszę bez metafor ani podskórnych
epitetów. Żadnych uniesień
i zwiędłych kwiatów.
 
Prosto z mostu, tylko cicho,
bo pod nim tradycyjne trolle
pieką indyka. W ramach
dziękczynienia.
 
Tylko żurawina wymarzła
podczas zlodowaceń. Pogłowie
ekshibicjonistów także spadło,
prochowce wyszły z mody.
 
Chociaż najbardziej szkoda kapeluszy,
czarnoskrzydłych. Z woalką osłaniającą
kark przed ciosem.
 
A inkwizytorzy wciąż maszerują,
równym krokiem, będą wybierać
gorące kartofle z kociołka.
Ostatniej czarownicy.
 
Na koniec epitafium:
strzeż się idów marcowych,
bo nadejdą, Brutusie.



https://truml.com


print