Sztelak Marcin


Owadzi śpiew


 
Upał rozbiera
gęste powietrze miasta
na składowe.
 
Jałowy oddech domów
wypełnia płuca
zapowiedzią piekła.
 
Którego przecież nie ma,
jak twierdzą roztańczone
muchy.
 
Tylko ten asfalt przyklejony do stóp
i ciche szepty klatek,
beznadziejnie upojonych nocą.
Trwającą w pełni dnia.
 
A owady wznoszą od niechcenia
pieśni. Na pożegnanie,
na zatracenie. Chapeau bas.



https://truml.com


print