zingara


subregion


/zapijam przestrzeń. a droga która 
ubywa, rozdmuchuje pierze
i sypie w oczy/

szukam wyjścia z niewyrwanego snu.
kołyszę się, nie za szybko, 
bo z resztek wspomnień 
wyrabiam balsam - osobista 
kokaina

matowieje. kończy się głód
zamienia w żywioł.
lecz, gdy w dłoniach trzymam rtęć

stoję po niewłaściwej stronie. 
z pustych puszek wydobywam esencję
- niektórzy nazywają ją prozą życia 
wchłaniają resztki z nocy

odrodzeni? a może półmartwi?
wciąż słyszą tylko siebie, kiedy niebo 
zabawia się białym piórem, łechce
strefę ciszy

staje się wiotka jak niemowlę



https://truml.com


print