Sztelak Marcin


Niedźwiedzi nie wolno trzymać w klatkach




Zbieram się w sobie,
lewa noga przy drzwiach dąży
ku artykułom monopolowym.
Prawa do gwiazd.
 
Ręce trzymają głowę, odpadła
od nadmiaru zakrętów.
Na prostej drodze.
 
Podobno nią kroczę, w objęcia
kołyszące do snu.
Miarowym stukotem wskazówek
wciąż uderzających o bruk.
 
Tylko te pręty, mocno werżnięte
w skórę. Ta akurat schnie
w oczekiwaniu kolejnej ulewy.
 
Po niej już na pewno popłyniemy
papierowym okrętem.
I na sterburtę, i butelka rumu.
 
Heja ho.



https://truml.com


print