zingara


Szymek



Tego dnia było tak słonecznie, ani jednej chmury,
tylko coraz ciszej.

Ciszej. 

Jakżeż chciałbym zamienić się
z kwiatami jaśminu - nie drżały.

Panie. Strach widziałem przez szpary stodoły
- bezszelestne wołanie do Boga.

Wyciągając go za czarną czuprynę,
kopać dół kazali
- dwunastoletnie dłonie krwawiły.

On kopał i kopał. Dla siebie, dla nas,
a my klęczeli, klęczeli - wpatrzeni.

Panie Boże, zmiłuj się nad nami
i nad nim, przecież on tutejszy 
- jeden świat.



https://truml.com


print