Marek Gajowniczek


Statecznik


Unia, Europa oraz Ameryka,
pewnej dramaturgii wolą nie dotykać,
jakby gdzieś daleko wybuchły wulkany.
Przyspawano wieko i wyrosły ściany.


Już nieliczna grupka partyjnych działaczy,
próbuje przekazać, co to dla nas znaczy,
że ktoś chce odłożyć na historii półkę,
więzioną pod dachem katedry jaskółkę.


Dobrze to nie wróży małej siostrze burzy.
Dziwnej dyplomacji ta postawa służy.
Prawda jest spychana większym interesem
i chcianoby za nas, zamknąć ją z kretesem.


Już ostatnie marsze przejdą przez Krakowskie,
a jak się obejdą z ostatecznym wnioskiem,
jeżeli nasz Raport tylko jest "techniczny".
Będzie ważny dla nas i w świecie nielicznych.


Było tak już kiedyś. Została maniera,
jaka sojuszników pomaga wybierać,
po których się można spodziewać wszystkiego.
Dla których jest nowe, lepsze od dobrego.


Zestrzelono drona i spadł odrzutowiec.
Tam jest wycie wilków. Tu milczenie owiec
i tylko różaniec kroki znaczy w tłumie.
W kinie - "Powidoki". Świat nas nie rozumie.


W hybrydowej wojnie, w kłamstw rozlazłym cielsku,
każą nam do siebie mówić po angielsku.
Nie obraz jest ważny, lecz wpis na Twitterze.
Prawda się rozmywa w multi-kultach wierzeń.


Kamień jak statecznik, jak schody do nieba,
wbito w płytę Placu, bo pamiętać trzeba!
Tam, gdzie gasną znicze, tulipany więdną,
być może kamienie kiedyś mówić będą.



https://truml.com


print