Florian Konrad


Prozemat


autentyczny sen mojej Dziewczyny

znajduję się w hotelu zbudowanym na środku jeziora
by się do niego dostać
trzeba odszukać kładkę 
 
wąską na szerokość męskiej stopy
jest zalana wodą i nie mam pojęcia 
jakim cudem ją znalazłam 
 
wchodzę do siebie 
(wynajęłam obskurną klitkę)
- a tam jakaś kobieta przesadza kwiaty
 
używa ziemi z biogranulatem, ekonawozem
każe mi zanieść doniczki na ostatnie piętro 
pokój sama mam znaleźć, nie podaje numeru
 
iść po schodach? nie ma głupich
 
zastanawiam się dlaczego w nowoczesnych hotelu 
zainstalowane są windy z lat dwudziestych
o kratach pokrytych rdzą (windoruiny!)
nie mogę  otworzyć, szarpię je
jeden kwiatek wypada z rąk
 
zbieram ziemię i w pewnym momencie 
uświadamiam sobie, że nawóz gapi się na mnie
chcę go wchłonąć
półświadomie zjadam napęczniałe kuleczki - 
oczy, paskudne i jakby nie z tego świata
 
czuję jak się we mnie rozrasta, mutuje
zaczynają wychodzić suche pędy. każdy 
wieńczy ususzona główka. ludzka
część ciała jakiegoś nieszczęśnika
który miał nieszczęście zbłądzić na Borneo
(czym się staję?)
 
o dziwo nie czuję strachu, tylko ból
przejażdżka starą windą zamienia się 
w dreszczowiec: gaśnie światło i wysiadam

drzwi. klamka. naciskam.
 
w pokoju, za ogromniastym biurkiem 
siedzi kompletnie łysy facet
młody, taki dwudziestoletni Telly Savalas
 
jest napalony i obleśny, rozbiera mnie wzrokiem 
gorąco mi, chcę go całować
pieścić owymi łepetynkami
jakie mi nagle wyrosły na ciele
(niech umrze! niech umrze!)
 
przyciągam bliżej ohydynusa, poddaje się
mojej woli. doprowadzam go 
do eksplozji krwistocieplnej
 
jego czerwień wsiąka w zaschłą skórę 
i wtedy, dopiero wówczas staję się w pełni sobą
dopełnia się jakiś akt, podniosły 
i niosący wyzwolenie (Floracja?)
 
budzę się spełniona
w krainie, jaka została za mną 
oślepło wszystko co złe
 
będzie szukać, po omacku
może nawet każdej nocy
ale już nie trafi



https://truml.com


print