Sztelak Marcin


Msza za zakład zamknięty


 
Zmiłuj się Panie, nad kim zechcesz,
my ze swej strony obiecujemy poprawę
i całe naręcza kwiatów. Z papieru.
 
Światła gasną, na korytarzach cienie
przeczesują kąty. Zapomniane przekleństwa
odbijają się od szczelnie zamkniętych okien.
 
Nadzy pośród niespełnionych modlitw
popadają w prywatne niebyty.
Niedostępne dla postronnych piekła i niebiosa.
 
Tylko że bez różnicy. Bełkot wciśnięty
w wąski przesmyk gardła nadal nic nie znaczy.
Za ścianą następna ściana,
aż do cienkiego dna, a może sedna rzeczy.
 
Na szczęście demony już śpią,
snem sprawiedliwych. Naiwnie można wierzyć,
że już nie wrócą.
 
Nie miłuj się Panie. Znieczul.



https://truml.com


print