Marek Gajowniczek


Grudzień 70


Tak się jakoś porobiło, że świętuje, co zabiło,
żeby to, co zabijano przyzwolenie dało zmianom.
 
Trudno wciąż siebie oszukać i win na sumieniu szukać.
Przeszłością zaprzątać głowę, gdyśmy dzieci kainowe.
 
Nie tak łatwo ojców sądzić. Każdy przecież może błądzić,
ale wtedy, gdy zabija - wina już nie jest niczyja.
 
Ten Grudzień to była zbrodnia. Żołnierz strzelał do przechodnia.
Toga winnych osłaniała. Władza cześć im oddawała.
 
Nie zrobimy z tego Glorii. Słychać wciąż chichot historii.
Widać wciąż niepewne twarze przed bursztynowym ołtarzem.
 
Wciąż się miesza nowe - stare. Składamy to na ofiarę
na rocznicach i ołtarzach i ten podział nas poraża!
 
Chrześcijanina nie jest godny. Zbrodnia za grzech pierworodny
jest powszechnie uznawana,  przez to zmianę goni zmiana.
 
Wciąż zostają długie ręce. Hołd składamy... i nic więcej. 
 
 



https://truml.com


print