Sztelak Marcin


Wiersz niekompletny


 
To był przepiękny kicz
rozchuśtanych poranków. W domniemanym
rytmie tańca miał się spełniać
w każdym kolejnym
 
umieraniu. Jednak wchodzenie
w strefę milczeń bolało, więc brałem
środki przeciwegzystencjalne.
 
Tylko że noce umykały własnymi
drogami, aż po świt.
Złożony z natrętnego braku
światła.



https://truml.com


print