Marek Gajowniczek


Powrót z ambony


Spierał się z życiem. Myślał o trwaniu
związany szpitalną męką.
Umarł przed świtem na polowaniu
na drzewie pod Ostrołeką.
 
Już inny łowczy pokot zabiera.
Kolega wystrzelić nie mógł.
Bez towarzystwa źle się umiera.
Trudno odchodzić samemu.
 
I mnie pociagnął na skraj polany.
Do chłodnej mgły na przedświcie,
gdzie cel starannie jest wybierany,
a ślepy los znaczy życie.
 
Lecz ja nie strzelam. Nie chcę. Nie mogę.
Zbyt piękne są dla mnie sarny.
Wrócić musiałem na swoją drogę.
Towarzysz jest ze mnie marny.
 
A co widziałem zapadło we mnie
trudnym o życiu pytaniem,
czy bliższe nam są troski powszednie?
Czy lepsze jest polowanie?

*Markowi Sopińskiemu - poświęcam



https://truml.com


print