Marek Gajowniczek


Modlitewny marsz ku prawdzie


Obyczaj partyjny zdziczał
w sporze o Maciarewicza.
Ktoś na samej górze zbłądził,
ważąc, kto tu będzie sądził.
Obawy i widmo klęski
odmieniły Marsz Smoleński
widocznym wsparciem ochrony
i napięciem z każdej strony.
 
Przygaszony z tyłu pałac,
niemyślacy o udziałach
i stojący w opozycji
do kolejnych propozycji,
zmusza do zastanowienia,
dlaczego dotąd nie zmienia,
wydumanego żądania
przedziwnego głosowania.
 
To kolejne miesięcznice
odcisnęły jak matrycę
na chodniku pamięć krzyża.
W miarę, kiedy się przybliża,
prawda - jaka by nie była,
mocna wciąż jest jeszcze siła
chwytajaca się sposobu,
by nie zaglądać do grobu.
 
Odmawiane egzorcyzmy,
wyciszyły szowinizmy,
a modlitwa różańcowa
wkrótce przynieść nam gotowa
opiekuńczą łaskę nieba.
Trudno jest się jednak nie bać,
eskalacji  ciemnych mocy
w takim miejscu, takiej nocy.
 
Marsz ulicą wolno kroczy.
Wypatrują ludzie oczy
osłaniając własnym ciałem
nadzieje w nas pozostałe.
Jest stanowoczość. Jest powaga.
Obok - dziewczęca odwaga
i są czarne samochody,
ale naród nad narody
los swój Maryi powierzył. 
W Jej zwycięstwo mocno wierzy.



https://truml.com


print