Sztelak Marcin


W deszczu


 
Zmywam z siebie
drażniący zapach człowieczństwa.
Przeklęty altruizm czasem zmusza
do ubabrania się po czubki butów.
 
Na szczęście leje od północy,
spokojnie mogę spłynąć
do rynsztoka.
 
Szkoda tylko, że wilgoć łupie
w kości, ciężko pstryknąć
selfie ze szkieletem praojca Adama.
 
Aby policzyć w końcu te żebra
albo zaliczyć nieskończoną
liczbę laików.
 
Aż do zachłyśnięcia,
choćby tą przeklętą miękkością.
Dopóki jeszcze pada.



https://truml.com


print