Marek Gajowniczek


Zrównoważony rozwój kasy


Mówią mi kraju gospodarze,
że ja w nim także równoważę
rozwój i możliwe podziały.
Udział mam niewątpliwie mały,
bo kiedy inni mają wiele,
ja mam wszystkie wolne niedziele
i choć różnice dzielą strony,
mamy rozwój równoważony.
 
To są naczynia połączone.
Mam swoją w internecie stronę,
gdy inni mają tomy grube.
Zamieniłbym się, choć na próbę,
lecz wtedy rząd miałby kłopoty
i wciąż mnie przekonują o tym,
że co ma wisieć nie utonie,
a to poczatek zmian, nie koniec.
 
Ja specjalistom nadal wierzę,
jeżeli przekonują szczerze,
lecz gdy ktoś nagle zgłasza veto,
gdzieś w duszy czuję, że to nie to
i na tej ze mną równoważni
nie siedzą inni - zbyt odważni
i to by tłumaczyło wszystko:
Oni na górze, a ja nisko.
 
Każda zmiana wymaga czasu.
Ja zwykle noszę drwa do lasu,
a las teraz leży pokotem.
Każdy wykrot grozi przewrotem
i czas tłumaczy się zachwianiem,
więc pozostaje mi czekanie
i mogę sobie tylko gdybać,
że to odległa perspektywa.
 
Mam cieszyć się z tego, że żyję
i w nosie mieć, co tu jest czyje,
bo wszystko wyjaśnią komisje,
a wykluczenia, jak eksmisje -
przyjąć za dobrodziejstwo losu.
Przecież równoważyć nie sposób 
głupoty i inteligencji.
Potrzeba na to dwóch kadencji!
 
Zrozumieć muszę dziś niemiłe,
że wcześniej rozwój przechodziłem,
a teraz widać jego skutki.
Jak Maluśkiewicz wciąż malutki
z dołu spoglądać muszę w górę,
kiedy tu sztukę i kulturę
stale unosi na Parnasy
zrównoważony rozwój kasy.
 



https://truml.com


print