Sztelak Marcin


(Nie)czystości


 
Życie jak śnieg,
zeszłoroczny, na najbrudniejszym skwerze miasta.
Wokół niego przestrzeń
wypełniona po brzegi, od punktu do punktu.
 
Całym tym zgiełkiem,
a później mamy się zmieścić
w wąskim uchu, choćby igielnym.
 
Pomiędzy jedną a drugą prawdą
liczymy litery, pozostając niedokończeni.
Nie ma zmartwienia i tak nie umieszczą.
 
Nawet w nawiasie.
Więć powoli odparowywujemy do atmosfery,
na wszelki wypadek
wyegzorcyzmowanej.
 
Na szczęście mamy niezbywalne prawo wyboru.
Pomiędzy snami. Chyba że nie 
skorzystamy .



https://truml.com


print