Sztelak Marcin


Wylinka


 
Szur, szur, szur
— sepleniący szelest realizmu.
Wciąż wije się w ciemnych zakamarkach,
zmienia skóry.
 
Oślizgły, ale chłodny w dotyku,
aksamitny — językiem wybiera drogę
myślą.
 
I nie pomaga malowanie ciała
w ochronne wzory. Kolejne warstwy farby
łuszczą czas.
 
Upływa w sekwencjach zmian
pogody. A parasole dziurawe od podeszwy
do podszewki.
 
Lustra, zasnutego misterną siecią łamstw. 
Więc ucieczka przez zakrzywienie przestrzeni
korytarza. I tylko, uparcie, z tyłu głowy:
 
Szur, szur, szur.
 



https://truml.com


print