Florian Konrad


Oksydan


mieszkamy na przeciwnych biegunach niedostępności
zbyt daleko od cywilizacji, zanurzeni w prehistoriach
 
lubisz to podobnie jak ja
inaczej już dawno zrosłabyś się z kamieniem
została pochłonięta przez jedną z setek
gorących metropolii, jakie pojawiają się
na chwilę przed zmierzchem
migoczą w czerwieni
 
między nami - ciężkie powietrze
dzielimy kraj opasany szarfą i łańcuchem z kolcami
na pół, trzy czwarte, na ułamki coraz mniej właściwe
aż nie zostaje nic, poza parą samotnych wysp
 
niedługo zjawi się wójt, prałat, ekskról
inaugurują rutynowe uroczystości - święto trawy
urodziny prezesa konsorcjum
 
cmentaryści, nieco posępni tragarze pudeł
obniosą nas z namaszczeniem po plaży
 
wierzysz w fale z pianką, morze z wielkiego kufla? 
czekasz aż pochłoną? e, chciejstwo 
świętom nie będzie końca
(optymiści gadali, że jeśli wyspy się złączą
- zaniknie przeszłość. i dobrze, kto by tam próbował 
spoglądać wstecz, pamiętać niezliczone potopy
przejdź kontynent - nie znajdzie się 
ani jeden cep chcący wiedzieć, ile było arek
gołębi, czy szklanych gór, o które 
roztrzaskiwały się łodzie pełne rozbitków)
 
zostaniemy na plaży, pod wiecznie zachodzącym słońcem
wraki tytaników od dawna śpią w piasku
sztorm nie istnieje, zmienił się w wieczną fetę
 
ucz się w to wierzyć



https://truml.com


print