Sztelak Marcin


Nikt nie boi się poetów


 
Z braku duszy nieśmiertelnej
zadowalam się ogryzkiem jabłka.
Przeżuwam dokładnie, jedyny posiłek
straceńca.
 
Pod szubienicą zasadzę pestki, wyrośnie,
tworząc cienistą aleje.
I stosy gnijących owoców.
 
Chyba że ktoś napędzi wina,
będziemy się nim raczyć,
aż do upodlenia.
 
Wtedy upadnę, bełkocząc wiersze
bez związku.
W końcu nad głową zaszumią 
nogi wisielców, dojrzałych na czas.
 
A później już tylko zgliszcza i przesiewanie
popiołu w poszukiwaniu fragmentów
świętych ksiąg.
 
Lecz wszędzie będą tylko świeże tropy
czterech jeźdźców. Wypalone na skórze
martwych miast.



https://truml.com


print