Pi.


przysposobienie do życia w niewoli uczuć


pozostawiono w harlequinie z serii "romanse sprzed lat" 
notatkę ołówkiem na niewielkiej osobnej karteczce. 
skondensowana treść: "kupić kalendarzyk" otwiera wrota

do całkiem kuszącej spekulacji: kupiła, czy nie kupiła? 
czy to książka właśnie natchnęła ją do praktycznego
stosowania alternatywnych środków antykoncepcyjnych?

a jeśli to byłaby książka o wojnie, gdzie trup ściele się 
gęsto, to o czym przypomniałaby i czy krwawa lektura
wyzwoliłaby emocje między czytelniczką, a jej partnerem?

im dalej w gdyby, tym więcej kuszących możliwości. 
jedno mnie cieszy - jeśli książka staje się afrodyzjakiem, 
nawet tak podłej wartości jak owo "w niewoli uczuć",

to nie jest z ludzkością wcale tragicznie. chyba nie wymrzemy, 
póki Dżulietty czytają. kalendarzyk to przecież omylna metoda 
kontroli przyrostu naturalnego. na całe Romeów szczęście.



https://truml.com


print