Sztelak Marcin


Kłącza


 
Zwinięty w kłąb myśli boleśnie
odrastam. Po dniu pełnym
słów, z których żadne nie było
właściwe.
 
Zredukowany do najprostszych odruchów
intuicyjnie nie śpię, oddycham. Czekając
na świt, być może wypali ślady wczorajszych
strat.
 
Później pójdę pomiędzy ludzi, poszukując
odbić z drugiej strony lustra.
Jednak czekają tylko nadmiary,
pozostanę sam na zatłoczonym chodniku.
 
Prawdopodobnie zerwę kolejną kartkę
lub wykarbuję kreskę na skórze.
Coraz bardziej napiętej.
 
W końcu zasadzę to przeklęte drzewo,
kiedy wyrośnie innym przyjdzie
rozsupływać węzły.
 
A ja splątany z wiecznie niedokończonym
zdaniem będę śnił.
Prawdy. Już nieludzkie.



https://truml.com


print