Voicesinside


Autoportret słowami.


Chyba jednak nie jestem ciekawym nie-człowiekiem, albo jakąkolwiek inną przeklętą istotą. A o sobie tym bardziej opowiadać nie umiem. Obiekt SJ ma 33 lata, ale przecież czas to tylko ludzka jednostka wymyślona na potrzeby społeczeństwa, boli mnie to strasznie, że tak mocno nienawidząc społeczeństwa i nawet nie chcąc i nie musząc w nim funkcjonować i tak trzeba podporządkowywać się niektórym jego normom i wymogom, jeśli chce się mieć jakąkolwiek świadomość własnego istnienia. Ja jestem nieciekawym, podłym, przesiąkniętym wstrętem do każdej pojedynczej jednostki, cynicznym, zimnym i traktującym ludzi przedmiotowo osobnikiem, który, jeśli chwilowo nie jest zajęty odbywaniem kolejnej kilkumiesięcznej odsiadki za drobne, niskie, żałosne rzeczy, których nie ma, nie było, nie pamięta albo brzydzi się wymówić albo, to gorszy wariant, przymusowym pobytem na odwyku zamiast dłuższej odsiadki, dorabia sobie na życie, albo raczej - na kryształy, herę, koks, spirytus i brendale tutaj, w Norwegii albo gdziekolwiek zostanie przyjęty poprzez jakiekolwiek czynności zbieżne z jego doświadczeniem, takie, jak robota w prosektorium, prostytucja (do której się przyznaję otwarcie) czy tatuowanie. Mam WZW B, na HIV wciąż czekam. Jak mam chwilę, a nie wciągam w nos mefedronu, całego świata, kosmosu i całej tablicy mendelejewa, to zdarza mi się pisać. Piszę o obrzydliwych rzeczach, o których nikt nie chce słuchać, o poniżaniu, sraniu, ćpaniu, pedałach i budzeniu się we własnych rzygach, ale też o brudnych instynktach, czym denerwuję ludzi, którzy się do nich nie przyznają. Moje poglądy zmieniają się w zależności od kąta padania promieni społecznych, ale stałe pozostaje to, że bardziej od chlastania się czymś, co akurat znajdę na ulicy pod ręką wolę tylko sprzedawać się za ćpanie, oczywiście czasem sprzedaję się ja, a czasem sprzedają się mi, ale bardziej oddają się, bo ja oczywiście nie mam czym zapłacić. Bukowskiego czytałem swoimi czasy, ale teraz wytwory mojego własnego, nękanego chorobą dwubiegunową afektywną, psychozą maniakalną i kilkoma innymi rzeczami mózgu dostarczają mi więcej rozrywki niż kilka najbardziej chorych książek tego świata. Uważam, że do kobiet najbardziej pasuje knebel, lina żeglarska i taśma PCV, ale takich rozkoszy doczesnych za często nie zaznaję, bo nie mam wystarczającej motywacji, żeby się umyć. No cóż, ohydny jestem. Poza byciem zawodowym mizantropem, nienawistnikiem i osobnikiem odbierającym ludziom nadzieję i obrażającym ich dla przyjemności, niezły ze mnie degenerat. Nie jem, chyba, że wołowinę, i noszę damskie spodnie. Kiedyś byłem znany ze swoich długich kręconych włosów, których zdjęcia gdzieś tu się przewijały, obecnie mam gładką czaszkę udekorowaną niewymyślnym "vanitas" na potylicy.



https://truml.com


print