Zedka


.




Wypowiedziała je na głos żeby rzekomo stały się prawdą. Rzuciła nimi niemal w twarz swojego towarzysza – dumna z przewagi – niezależna i niepokorna, wolna i szalona. Nie pozwalając na odparcie ataku zarzucała go argumentami swoich przekonań, niezaangażowana i znudzona  wykpiła jasno, głośno i wyraźnie jego uczucia. I to nie tylko po to by uświadomić sobie że wszystko w co uparcie wierzyła było bzdurą ale by zrozumieć, że prawda leżąca głęboko w jej sercu jest tyleż niewłaściwa co przekorna jej zawzięciu… Zamarła kiedy jego chłód i powierzchowność przypieczętowały koniec wszystkiego… Połykała duszące powietrze jak zakrztuszone dziecko czekające na ratunek, który miał nigdy nie nadejść…  Obserwując ruch jego powiek poczuła zatrzaśnięcie się drzwi przez które pragnęła wrócić… Udało mu się, zaskoczył ją tak samo mocno jak ona jego wrzeszcząc, że nigdy nie było w niej uczucia… Mrugnęli do siebie okiem jak zwykli to robić na znak sympatii i odeszli, każde w swoją stronę…



https://truml.com


print