Marek Gajowniczek


O tym, jak u nas sprzedano szybko pakunek gazet ze złotą rybką.


Na wolnym rynku sprzedano szybko
pakunek gazet ze złotą rybką.
Chociaż to była makulatura,
wiele straciła nasza kultura.
Zabrakło w kraju dobrych humorków.
Była tam rybka, a nie kot w worku.
Teraz już obcym spełnia życzenia.
Nam płacą biednie, wolno się zmienia.
Najgorzej znawcom i erudytom.
 
Zostało dla nich puste koryto.
Nie ma już nawet i baby z dziadem.
Poszli na zmywak, innych przykładem,
żeby cokolwiek wrzucić do garnka.
Straszy po kraju widmo Bismarcka
i jego rada na trudne czasy:
"Nie mówcie, jak się robi kiełbasy!"
Ta wiedza może naród zniechęcić,
że trzeba mielić, zgniatać i kręcić.
 
W pewne szczegóły lepiej nie wnikać,
bo propaganda to polityka
i żadna władza bez swojej tuby
nie przetrwa pierwszej ogniowej próby.
Szybko się w ogniu walki wypali,
gdy media plują, a nikt nie chwali.
Na wykupienie potrzeba kasy,
gdzieś się zapodział dawny głód prasy.
Na łeb, na szyję lecą nakłady.
 
Odpłynie rybka. Pójdą na dziady.
Zarobek tylko jest na reklamie,
ale wiadomo - reklama kłamie,
a ludziom teraz prawdy potrzeba,
że obcy koncern nie da nam chleba.
Być może trzeba śmiały krok zrobić
i upaństwowić, unarodowić,
i choćby sprawdzać, czy "chrząszcz brzmi w trzcinie..."
Obcy odejdzie. Rybka przypłynie. 



https://truml.com


print