Tomek i Agatka


żeby nie przenieść myśli w inny wymiar


miarowe przesypywanie morza - od maleńkich drobinek 
po dużo większy nasyp. wąskie gardło. prześwit, 
który niezmiennie zawiesza wzrok, by za chwilę połknąć
ostatnią pewność.
 
chwila nieuwagi i niezdarny odłamek kaleczy stopy, 
piasek nasiąka chłodem, i już wiadomo skąd bierze się 
ta cała wilgotność rąk i stóp. mrowienie 
przechwytujące szkielet.
 
tak łatwo pęka cieniutkie szkło -
jedno mgnienie i nic nie pozostaje z dawnych kształtów.
gwałtowne przelewanie horyzontu po pisk strwożonych mew.
 
z niefortunnych wymknięć poza 
jedynie wąska strużka
sprowadzająca na ziemię, 
by nadać myślom właściwy ciężar:
 
kto wie, ile jeszcze chybotliwych przełożeń rąk, 
kaskad i mrowień, wzniesionych podniebnie kopców,
materii rozpraszającej światło
 
pękająca otoczka wciąż wywołuje popłoch -
niebywałe jak bardzo trzeba uważać
podczas próby zaklinania klepsydr.
 
.
 
odgarniam galaktyki starte na popiół.



https://truml.com


print