Sztelak Marcin


Dowody


 
Dziewiąta rano, sobota, pijak pod sklepem
próbuje wybełkotać życie,
tuż przed upadkiem.
 
Albo po – niewielka różnica
skoro uparcie się kręci. Dwojako,
aż do zawrotów, nawet głowy.
 
Nie kupię bułek, naszła mnie ochota
usiąść z pijakiem i pobełkotać
– czas uciekać.
 
Na śniadanie kawa, gorąca, poparzy
przełyk i ścianki żołądka.
A ziemia będzie wirować coraz prędzej,
nie utrzymam pionu.
 
Więc posiedzę, w pozycji półpoziomej,
pijak w końcu zaśnie,
tylko pieczywa już nie będzie.
Chyba, że poza krawędzią.
 
Dziesiąta rano, sobota, świat istnieje.



https://truml.com


print