rafa grabiec


biały


przez bańkę my to jakby oni
próbujemy wyciągnąć się z mgły

ręce jak sprężyny
elastyczne liturgie w bagnie wiją się węgorzem
marzę o świeżym powiewie przemijania

zamiast serca noszę pod płaszczem czołg
głęboka studnia w której topielec ja
kiedyś jabłko kojarzyło się z grzechem dziś ze złodziejem

Maria dała syna
syn dał słowo
słowo stało się dziwką



https://truml.com


print