rafa grabiec


co rano deptam zebrę w drodze po chleb


świat ma poplamione skrzydła mną
tobą zatrute serce

cieknie z nas ciemność
ze snów budujemy dom

nadzieje jest łatwiej spalić niż papier
trudniej  napisać za jakie cudzysłowy się kochamy

próbuję wyobrazić sobie pożar na plaży
udaję że koniec wiosny nie zamieni takich jak my w Warszawę '44

pod płaszczem północnego bieguna
kryje się chłopak wychowany przez dym



https://truml.com


print