Yaro


nie ma jak w domu


owinięci skrzydłami nienawiści
oplecione serca
zimnym bluszczem zazdrości
wrastają w ceglany mur 
czas trąci owocem 
 
drzwi bez klamek
bez zamków z piasku
wysokie progi
nie przełożysz nogi
nie powitasz gospodarza
zasłonięte okna ciężkie zasłony
 
sople lodu przy dachu
w sumieniach zimno
na polach śnieg 
na niebie ciemne kontury ptaków
jak słowa bez odpowiedzi
 
mimo tego nadchodzi era serca
miłość zapanuje ogarnie świat
napełniam ducha wiarą
z chęcią życia
rzucam się w objęcia wiatru
nadszedł czas nadchodzę i ja
 
wreszcie w domu
gdzie czekało miejsce mimo burz



https://truml.com


print