Florian Konrad


Żgawa


maik, bozisko ustrojone pokrzywą
figura na sosnowych gałęziach. niesiemy za płotek
 
córki przekarmione szalejem, chwiejny krok 
rozbitkowie na tratwie skleconej z telewizorów 
 
minorowy nastrój. barankowi z cukru odłamała się głowa 
grób w czekoladowej polewie. średnio jadalne
 
 ołtarzyk na ekranie- garnek przebity sztachetą
kałuża wyciekłego mleka. świętokradztwo!
 
postawione. starsze kobiety intonują pieśń
program na cały tydzień. reszta jest wgapieniem
 
weselej! nie wypada rozejść się z nosami na kwintę
jeszcze by obraz znikł. i co wtedy zrobić ze wzrokiem?
 
chłopy się odżegnują. jak który potrafi.
paru wyszła gwiazda Dawida, mnie-szachownica
 
co niedożarte- przodkom. oby równo spuchli
przejedzony duch nie łazi po kanałach
 
witki- do ciemnicy, zasuszyć
piwnica- ostatni przyczółek prawdziwej wiary
 
śmiesznej jak głowa błazna w formalinie
albo mrówki toczące pojedynek na pinezki



https://truml.com


print