Florian Konrad


Mysz i rozgrzany garnek


szamotanina. w końcu schwyciłem go zębami
między dwie półkule wpadła gorąca piana
pamiątka z ogniska, kartka pocztowa wysłana w głąb jeziora
myśl na strawienie 
 
tłumaczył gorączkowo, że nie ma takiego adresu
nikt w nim nie mieszka w nim, nawet on sam
powątpiewa w istnienie duszy
litości i litości- mazgaj!
 
wreszcie- uderzył o podłogę, z ust wypadła litania wyzwisk
 
przejście do cudzego świata: pluję, gdy przytula się 
drży częstując niedopałkiem, ma soki zamiast imienia
 
nici dentystyczne zastępują żyły
nad łóżkiem liny kadzidło i błoto
spod skóry- arabeska, esy- floresy
 
oj tam zaraz- człowiek. za dużo powiedziane
oswojeniec jeszcze trochę nieśmiały
psia jego gęsta maść 
 
krajobraz zza pooranej szyby pachnie mokrą sierścią
taka już brudna natura
trzeba będzie zdrapać



https://truml.com


print