Marek Gajowniczek


Makbet (trzy wiedźmy nad kamieni kupą)


Na scenie z kupą kamieni
wiedźmy podnosiły głos.
Chciały podział ról zamienić
w trosce o Makbeta los.
 
Miał być marny - to wiadomo.
Pragnęły odsunąć czas.
Rozmyślały nad obroną.
Ruszył już smoleński las.
 
Rzucały różne zaklęcia
o los dobry, albo zły
i różniły się w swych chęciach
kompromisu - wszystkie trzy.
 
A na ziemi zbrodnia spała,
nie spał za to Makbet - król.
Lady kryła i kłamała.
Wychodziły wiedźmy z ról.
 
Przekraczały uprawnienia,
a miały być równe strony.
Trójpodziału ustalenia
to mętlik w kocioł wrzucony.
 
Makbet wiedział, że tak będzie
i w duszy skrywał nadzieję.
Siedział sobie na urzędzie.
Nadsłuchiwał skąd wiatr wieje.
 
Wielka zbrodnia, wielki dramat
i widownia poruszona,
a historia taka sama
miała miejsce w naszych stronach.
 
Odzwierciedla sztuka życie.
Odbija w krzywym zwierciadle.
Zgubić może się myśliciel,
bo co nagle, to po diable.
 
Znają wszyscy zakończenie.
Wiedzą, ale strach się bać,
a na politycznej scenie
przedstawienie musi trwać! 



https://truml.com


print