Florian Konrad


Vajazzling


tak cicho. zanurzam się w ciepły krąg
wzbija się chmara czerwonej meszki 
mam wrażenie że siedzę w dziwacznej pozycji
 
ponoć pochodzimy od małpy i boga. jednocześnie
uważaj-fałszywy krok, chwila nieuwagi i znajdziesz się 
na innym brzegu, przekroczysz granicę (wstydu? państwa?)
 
wydawanie się, przytłaczająca niepewność
ciarki, żelazne mrówki po karku
 
odchylam głowę. kurz na żyrandolu, zaćmienie księżyca
pierwsze ukłucie
hiper-superbole, parabole, elipsy kreślone cyrklem w powietrzu
 
jakbym próbował pokroić pokój
tylko patrzeć jak runie pod podłogę. i niżej
diabłom na głowy
 
spójrz! trefniś pokryty błyskotkami, beczka po smole
w środku-kompletnie niestrawny miąższ
 
jest, tuż przy brzegu. zanurzam palce. w siebie
rozgnieciona chropowata kulka, przerośnięta wesz
worek żaru pełen dziur
 
jutro będzie parada
prezydent lub książę, zwierzę w kabriolecie o błyszczących kołach
stanę w pierwszym rzędzie. i pęknie 
uliczka zalana cekinami
 
śmierć chodzi w za dużych okularach- to oczywiste



https://truml.com


print