Emma B.


listy


Dzień po ogłoszeniu wyników I tury wyborów. Sekundowałam kampanii prezydenckiej na fb, angażowałam się na blogu, a tutaj nic, ani słówka jakoś tak sobie obmyśliłam, że platforma trumla, będzie takim zaciszem politycznym, w którym tylko uczucia wzniosłe i wyniosłe, dramaty osobiste, a nie społeczne będę uprawiać. Ponieważ w poczet licznych moich cech charakterystycznych należy włączyć permanentne aranżowanie, remontowanie i porządkowanie domu, więc nikogo to nie dziwi, że znowu rozgrzebałam salon i kuchnię. Pudła z książkami i bibelotami zalegają pozostałe pomieszczenia, a przy okazji przeglądając nagromadzoną dokumentację mam okazję powspominać stare dzieje. Pudełka z listami, kartkami od przyjaciół i rodziny, zaproszenia na śluby, wesela studniówki. Pudełeczka po migdałkach i łakociach z licznych chrzcin i komunii świętych z Alzacji i ... Inwentaryzacja byłaby bardzo długa. Z każdym rokiem domowe muzeum bogaci się o nowe eksponaty, przybywa książek, map. Pracuję jako kustosz na półtora etatu i przeszłe życie zaczyna coraz pazerniej zasysać to teraźniejsze. Jestem typem zbieracza stopnia 2. O istnieniu, trochę prześmiewczym, takiej klasyfikacji dowiedziałam się z jakiegoś amerykańskiego kryminału. Trudno mi się rozstać nawet z pustym słoikiem, a w każdej rzeczy widzę potencjalne tworzywo artystyczne. Gdybym miała talent pana Hasiora nie jedną salę MOCAK'u obdzieliłabym swoimi dziełami.
Wśród kolekcji otrzymanej korespondencji poczesne miejsce zajmuje pudło z niewysłanymi listami. Tak, to też moja specjalność. Odpisuję na listy regularnie, obszernie, tylko potem moja energia wygasa między kopertą a adresem, lub między listem a skrzynką. Lubię czytać swoje niewysłane listy, to przecież rodzaj dziennika, czasem mam ochotę odzyskać już wysłane. Przypomniałyby o tylu ciekawych wydarzeniach. Listy jakby do samej siebie.  Nie bez przyczyny listy stanowią kanwę wielu pozycji literatury pięknej. Przecież same w sobie są literaurą.



https://truml.com


print