birczin


Przypadkiem


Cały czas myślę o wybuchach Supernowych. O tym, że wszyscy jesteśmy tylko zbiorami. Przypadkowym zlepkiem pierwiastków. I ta myśl nie daje mi spokoju. I to jest nie w porządku. Bo jest w tym jakiś porządek. 

Mnie nikt nie prosił na ten świat. Nikt do mnie nie podszedł mówiąc: hej wyłaź stamtąd, no chodź, zobaczysz jak jest fajnie, ile tu jest możliwości!

I to nie jest tak, że każdy wie co ma robić, że jest trybem machiny, a jak coś mu rdzewieje i pęka albo włazi między niego a inny trybik, przez co blokada i error, to ten gość tam na górze po prostu zwyczajnie to naprawia - wymienia elementy, a ty do gry już nie wracasz lub dzieje się to zupełnie przypadkowo. I to nie jest żadna tam filozofia, bo człowiek nie wie co zrobić ze zmarnowanym czasem, więc zamienia go na rozmyślania. Lub coś w tym stylu. Równie dobrze mógłbym teraz pójść i porobić się z koleżkami i pewnie wygadywałbym jeszcze ogromniejsze herezje. I nie jestem też z tych z klubu 27 albo innych desperatów. Zatrzymuję się, staję z boku i się przyglądam. I cały czas nie mogę dojść do sedna. Że każdy ma swoją rzeczywistość. Że wiara czyni cuda i że trzeba mieć cel w życiu i takie tam. Jeśli stoisz z boku i przyglądasz się, to nikt nie może ci nic zrobić, niczego cię pozbawić, tak na serio to wtedy nie musisz martwić się o to, co przed tobą. Bo przecież przy najbliższej okazji znów możesz stanąć z boku. Z drugiej strony czasami też dobrze jest wejść w ten największy kocioł wydarzeń, przecież od tego też nie zginiesz. Chodzi mi raczej o podejmowanie decyzji. Niekiedy nie podejmujesz żadnej, a niekiedy podejmujesz wiele, jedna za drugą. Tak czy śmak wózek jedzie dalej. A jeśli odpadnie ci koło, albo wjedziesz na kamień i się wypierdolisz, to możesz wstać, otrzepać się i iść dalej. 



https://truml.com


print