Nevly


bramy lasu


puk puk... puk puk...
a za drzwiami okna zamknięte
na skraju lasu
w przedsionkach pełnych tajemnic
komory na full liści pękały od zieleni
czerwonej latem na granicach pulsu
mknąc dalej i dalej po sens zwany miłością
eksplodowałem u progu drzew
gdzie ptaki wiły swoje gniazda
ubrany w pióra łaknące deszczu
spijałem purpurę z krwi naszych serc
biciem w rytmie stworzenia byłaś tak blisko
tętnem we dwoje otwierając
przestrzenie jak nikt inny nie potrafi
dalej za rogiem na skraju lasu
zgubiłaś skrzydła zniżając lot
w przedsionkach pełnych tajemnic
reanimując zieleń popękaną od liści

dzięcioł



https://truml.com


print