Emma B.


Najwięcej pokoju jest w rękach samych Ukraińców


Jaga sprawiła, że napisałam co napisałam. To nie musi być reakcja ostateczna. Może moje poglądy się przewartościują?
Nie wiem skąd się to wzięło, że Lwów był dla mnie takim mitycznym miastem. Otoczony aurą utraconej przeszłości, symbol niesprawiedliwości dziejowej, która dotknęła Polaków. Był tak dalece mityczny, że nawet nie uświadamiałam sobie jak blisko granicy polskiej leży. Byłam zaszokowana, gdy się zorientowałam, że to zaledwie 40 km. Inna sprawa, że moje podróże w dziciństwie ograniczały się do Krzeczowa, najdalej Rabki, a do Warszawy dotarłam dopiero po studiach. Tak się złożyło i już.
Moi rodzice urodzili się we Lwowie, ale nie zdążyli poczuć się lwowiakami, bo I Wojna Światowa wygnała ich stamtąd, gdy byli mało świadomymi dzieciakami. Nigdy już tam nie wrócili. O pięknie, wielokulturowości Lwowa opowiadali z wielką nostalgią przekazując relacje moich dziadków, nie dziwota za wschodnią granicą został kawał naszej historii.
Wychowana na literaturze ku pokrzepieniu serc otrzymałam jasny przekaz kto jest białym, a kto czarnym charakterem w naszej przeszłości. Na dodatek brzmią mi w uszach opowieści, jak to przed drugą wojną światową szkoła mojej mamy urządzała kolonie letnie w Meczyszczu. Nie było spokojnie w tamtej okolicy - przed Ukraińcami strzegli dziewcząt polscy żołnierze i już się nie dopytam dlaczego wybrano na wakacje tak niebezpieczną okolicę. Tragedia wołyńska jest dla mnie koszmarem, którego nigdy nie zrozumiem. Podobnie jak Katyń przekazywana była wśród ludzi i podtrzymywana pamięć o niej wbrew oficjalnym tendencjom. Trudno o niej zapomnieć. Nie ma usprawiedliwienia dla zabijania, okrucieństwa, nie ma, nawet gdy ma się za uszami wielowiekowe zatargi i walki. To nie były czasy watażków kozackich i zabawa w XVII wiek w wieku XX powinna była być dawno ujawniona, a winni postawieni przed sądem.
Nie znaczy, że nie mamy pomóc prześladowanym, torturowanym, okaleczonym, czy bez środków do życia.  Pomagamy ludziom, ale Ukraincy sami muszą zdecydować o swoim losie. Są w sytuacji piekielnie trudnej, ale to ogromny, silny naród. Musi w sobie znaleźć moc jedności, inaczej najlepsza ciotka UE czy wujek Polak tego narodu nie skonsoliduje.
Nade mną mieszka Ukrainka, która wyszła za Polaka. Mieszka w Krakowie już wiele lat, ich dzieci wychowywane są po polsku, ona lekko śpiewnie zaciąga, ale też mówi bradzo dobrze naszym językiem. Spotykamy się w windzie, czasem pomagam jej synowi w lekcjach. Wszyscy mówią - Ukrainka, bo mieszkała za Kijowem i tam zostawiła rodzinę, w jednej z rozmów stwierdziła, że ona nawet po ukraińsku nie mówi, ojciec Białorusin, a mama Rosjanka. Poplątane są ludzkie losy.

dodaję linka do świeżo znalezionej publikacji. Zaznaczam datę, bo taka jest zasada. Wiedza w internecie jest ulotna
netografia: 21-02-2014
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/wiec-we-lwowie-odlaczyc-ukrainskie-ziemie-od-polski/fxxep



https://truml.com


print